Godziny zwiedzania
Poniedziałek – piątek: 10:00 – 18:00
Galeria
Art Agenda Nova
ul. Batorego 2, Kraków
Artysta
Katarzyna Skrobiszewska
O wystawie
Jolanta Gumula
www.artinfo.pl
Kolejną artystką wywodzącą się z kręgu hiperrealizmu, której obrazy pokazuje właśnie krakowska galeria NOVA, jest Katarzyna Skrobiszewska. To jedna z lepiej zapowiadających się twórczyń młodego pokolenia, na swoim koncie ma już spore sukcesy. Artykuł poświęcony jej pracom publikował magazyn Exite, brała udział w głośnym festiwalu młodej sztuki novart.pl, projekcie Supermarket Sztuki, była jedną z finalistek konkursu Obraz Roku 2001 i 2002.
W NOVEJ zobaczyć można kilkanaście jej najnowszych płócien, odbiegających jednak trochę od wcześniejszej maniery hiperrealizmu. Z tego odsuniętego na boczny tor okresu niektórzy pamiętać mogą serię malowanych przez Skrobiszewską samochodów z lat 70. Charakterystyczne, żywe barwy i szczegółowy detal – tak znamienny dla tego trendu – został z czasem zarzucony na cześć nieco odmiennych środków malarskich. Pojawiła się „czarna seria” obrazów inspirowanych przedmiotem, w których artystka precyzyjnie oddawała niuanse czerni na czerni. Przedsięwzięcie było dość ryzykowne, a ci, którzy kierują się pobudkami czysto komercyjnymi, raczej by się na nie nie zdecydowali. Czerń, i to na dodatek malowana na czerni, nie jest łatwa dla odbiorców. Takie zabiegi doceniane są przez nielicznych, dla innych wydają się najczęściej zbyt trudne. „Nie od razu trafiają”, jak czasem się powiada.
Eksponowane płótna budowane są w większości na zasadzie kontrastu czerni i bieli. Te „zabawy optyczne” nie są jednak agresywne dla oka. W zasadzie obrazy Skrobiszewskiej można by określić jako harmonię spokoju, wyciszenia i oszczędności środków wyrazu. Biel używana jest oszczędnie, przedmioty z mroku wydobywa przy pomocy lampy na biurku, latarni, smugi sączącej się zza niedomkniętych drzwi. Cień gra ze światłem, blask z mrokiem.
Punktem wyjścia dla najnowszych obrazów jest obserwacja zza okna pracowni pofabrycznej okolicy Krakowa, widoki z autobusu lub uchylone okno domu w górach. Tak powstała seria pejzaży w kolorach raczej niewesołych. Czerń, biel, zieleń, czasem trochę szarego błękitu – to podstawowa paleta barw. Niektóre z prac kojarzyć się mogą ze stanem przejścia w inny wymiar. Stan spokoju, bezruchu, jakby bezczasowości, charakteryzuje monochromatyczne płótna, na których enigmatyczne czerwono-żółte lub blade słońca pozostają zawieszone w próżni. To zbliża je do abstrakcji. Akcenty mocnych kolorów na neutralnym tle są niezwykle przemyślane i stanowią delikatną opozycję dla nieskończenie wielu odcieni szarości.
Artystka zapytana o tytuł wystawy odpowiada: „Przeczytałam kiedyś dziwne zdanie: . Teraz sama mogłabym tak powiedzieć. Nabrałam zwyczaju ciągłego, intensywnego patrzenia, a okazuje się, że to bywa męczące. Z drugiej strony te słowa mogą być pocieszeniem dla malarza: wszędzie coś chce być widziane”.