Godziny zwiedzania
Poniedziałek – piątek: 10:00 – 18:00
Galeria
Art Agenda Nova
ul. Batorego 2, Kraków
Artysta
Bartek Buczek
O wystawie
Bartka Buczka nurtowało pojęcie czasu, w którym nie wiadomo co robić. W tym stanie zaczajenia uporczywie szukał miejsc chybotliwych i histerycznych. Czarna żółć zalegająca w jego organizmie dawała o sobie znać. Warto pamiętać, że jej zgubne wypływy odpowiadały temperamentowi melancholicznemu. Przypisywano je Saturnowi, który obok artystów, patronował również złoczyńcom, sknerom, kupcom i grabarzom.
Starszy brat Buczka, nauczył go wielu niepożytecznych rzeczy. Na przykład czterdziestu określeń na śnieg, używanych w zależności od jego sypkości, koloru i pory, w której spadł. Podpowiedział lepienie bałwanów mutantów. Kazał zepchnąć wielką kulę śniegową na rodzinną wioskę, wypalić sobie na udzie znak rozpalonym do czerwoności żelazem, wchodzić bez lęku do świecącej na zielono jaskini.
W niewielkim lustrze, które skonstruował pod jego wpływem, cienka tafla szkła oddzielała dwa kilogramy rtęci od przysuwających się do niej twarzy przypadkowych osób. Mało kto wiedział, że zatrucie tą piękną cieczą początkowo skutkuje osłabieniem, bólem głowy i kończyn. Potem pojawiają się drżenia i niezborność chodu. Obserwuje się też postępujące zaburzenia snu, upośledzenie koncentracji, zaburzenia pamięci, zmiany w osobowości. Ostre zatrucie wywołuje zapalenie płuc i oskrzeli prowadzące do niewydolności oddechowej. Zmagania z rtęcią fascynowały Buczka głównie przez jej odbijające właściwości. Srebrzysta masa wyświetlała zadawnione rysy i cienie na twarzach, które się w niej przeglądały. Ujawniały się w niej najdalej wysunięte, źle oświetlone peryferia, niechciane zakamarki, naczynia włoskowate charakteru, o których nie miało się dotąd pojęcia.
Przyglądając się swojemu odbiciu Buczek stworzył chłodny autoportret. Wyprał się na nim z kolorów i domalował na jego powierzchni krople wody. Mokry obraz uwięził jego pomysły na załzawionych obszarach. Trzymanie się tego rozkosznego, przeciąganego smutku wydawało się Buczkowi sposobem na zdzieranie kolejnej warstewki z rzeczywistości. Odsłanianie jej bagnistego, rozgorączkowanego wnętrza. Śledził przy tym mechanikę działania swojego mózgu. Katalogował i prześwietlał wszystkie wypowiadane słowa i zachowania. Nic rosło mu w gardle i coraz częściej nie pozwalało mówić. Przedmioty, których dotykał robiły się jakieś wilgotne, ciężkie i zimne.
W końcu pielęgnowany przez dłuższy czas niepokój popchnął go do poszukiwań brata, którego nigdy nie miał.
Kuratorka: Marta Lisok
Szalony Kapelusznik czy artysta totalny?
Dorota Śliwińska
29.04.2011
Najnowsza wystawa „Jaskółczy niepokój” w Galerii Nova prezentuje prace Bartka Buczka – jest malarstwo, wideo, praca przestrzenna i intrygujące, nie do końca zwyczajne lustro. Ten zestaw skłania mnie do określenia Buczka artystą totalnym, wszechstronnym. A może to tylko Szalony Kapelusznik odurzony oparami rtęci?
Jaskółka jest symbolem wolności lub tęsknoty za wolnością, a w Chinach podobno symbolizowała relacje pomiędzy starszym a młodszym bratem. Niepokój – być może związany z wolnością, fascynacja tajemnicą miejsca, które w jakiś sposób wydaje się artyście niebezpieczne. Dziwna jest ta wolność, pełna obaw i niepewności.
Monochromatyczne, szare malarstwo Buczka od razu wprowadza w pewien stan melancholii, zaniepokojenia. Być może właśnie za sprawą barwy, a być może za sprawą przedstawionych historii. To, co łączy obrazy,to jednakowy format, kształt płótna i szarość. Cztery sceny i jeden autoportret. Każdy opowiada oddzielne zdarzenie, ale wiąże je atmosfera niepewności, wyobcowania miejsc przedstawionych. To poczucie dziwności potęguje realistyczne przedstawienie scen, silne światłocieniowe kontrasty i pytanie – właściwie jaki cel stawia sobie artysta w tym obrazach? Na jednym z płócien mężczyzna toczy monstrualnych rozmiarów kulę śniegową po zboczu góry, gdzie w oddali, w dolinie znajduje się wioska. To superbohater ratujący ludzi czy może typ spod ciemnej gwiazdy? Trudno ocenić…
Artysta namalował autoportret, w którym uderza hiperrealizm ujęcia. Fotograficzna dokładność odtworzenia wizerunku w połączeniu z dużymi kroplami wody (znajdującymi się „na powierzchni” płótna) wywołuje niepohamowaną chęć wytarcia obrazu. Jest to gra z widzem i widzeniem, iluzja pewnej sytuacji i choć ma to już dość długą historię w dziejach malarstwa, to nadal ma swoją siłę oddziaływania.
Dwa inne obrazy ukazują wizjonerskie pejzaże rodem z literatury czy filmów science fiction. Kłębiaste czy kanciaste formy wypełniają cały kadr, nie pozwalając skupić się na tym, co znajduje się dookoła. Pewne poczucie zagubienia rekompensują ślady poprowadzone pomiędzy geometrycznymi kształtami na jednym z obrazów, na wzór drogi w labiryncie. Nie widać ani początku, ani końca, nie wiadomo, co czai się za zakrętem. Takie też wydaje się to malarstwo. Labirynt, w którym jedyną pewną rzeczą jest niepewność.
W oddzielnej sali, na co pozwala architektura galerii, kuratorka Marta Lisok umieściła krótkie wideo „Tytuł”. „Płacząca” mlecznymi łzami kobieta z kartonowego pudełka, które zwykle ustawione jest na półkach sklepowych lodówek. Płacząca Madonna? Ciekawe. Buczek gra w tej pracy z fenomenem „płaczących” obrazów czy rzeźb, zwykle uznawanych za cud. Każde takie zdarzenie jest skrupulatnie badane przez rzesze specjalistów naukowych i nienaukowych. Koniec końców, z braku racjonalnego wytłumaczenia, uznawane są one za cud. Tu ten cud jest rozbrojony, dzieje się na zwykłym kartoniku z mlekiem. Tajemnica kryje się w dwóch dziurkach zrobionych szpilką, przez które sączy się mleko. Ot cały cud, lecz jakże efektowny.
Bartek Buczek jawi się w tej wystawie jako artysta eksperymentujący z konstrukcją i nauką w dosłownym znaczeniu. Jedną z zaprezentowanych prac jest lustro. Nie jest to zwyczajne zwierciadło, w które codziennie spogląda każdy. Za niedużą taflą szkła mieści się czysta rtęć. Choć używana już od starożytności, to dopiero w XIX wieku sprecyzowano jej negatywny wpływ na organizm człowieka [1]. Bardzo popularnym wówczas zawodem był kapelusznik, czyli osoba wyrabiająca z filcu męskie kapelusze. Paradoksalnie choroby tej grupy zawodowej wpłynęły na określenie objawów spowodowanych wdychaniem oparów rtęci. Tak zwany „syndrom szalonego kapelusznika” początkowo objawiał się bólami głowy, drżeniem rąk, wahaniami nastrojów czy w skrajnym przypadku depresją . Rtęć była używana podczas filcowania wełny, a słabo wentylowane pomieszczenia gromadziły opary podgrzewanego metalu. Fascynacja rtęcią, a szczególnie jej właściwościami zmieniającymi osobowość człowieka, stawała się coraz większa. Bartek Buczek umieścił ten niebezpieczny metal w zwierciadle, które może stać się równie szkodliwe dla psychiki ludzkiej jak sama rtęć [2].
„Jaskinia” to jeden z ciekawszych elementów tej wystawy. Misterna przestrzenna konstrukcja z tektury, która przypomina tunel z „pogiętymi” ścianami. W połączeniu ze światłem, umieszczonym we wnętrzu, całość nabiera ekspresji i staje się czymś ażurowym, nie tracąc przy tym wrażenia solidności struktury. Tu także Buczek bawi się tworzeniem obiektów z pogranicza sztuki i nauki. Pozostawia widza z mieszanym uczuciem fascynacji konstrukcją i zagadką kunsztownej „jaskini”.
Różnorodność prac i specyficzna tematyka, a także ciekawe zabiegi artystyczne sprawiają, że chce się wniknąć głębiej w ten dziwny świat. Mimo niepewności, nie do końca określonych sytuacji serwowanych w pracach, Bartek Buczek jawi się niczym Szalony Kapelusznik owładnięty swoją ideą zwariowanej zagadki o kruku. Podważanie logiki czy szukanie jej tam, gdzie teoretycznie nie powinno jej być, wydaje się być artystyczną strategią Buczka. Stwarzanie enigmatycznych historii może stać się dobrą przygodą, w której wiele rzeczy przypuszczalnie się wydarzy.
Bartek Buczek, Jaskółczy niepokój
Art Agenda Nova, Kraków
1-29 kwietnia 2011
[1] O funkcjonowaniu lustra w kulturze pisali: – Mark Pendergrast, Mirror mirror: a history of the human love affair with reflection, Basic Books, 2004 ; Mieczysław Wallis, Dzieje zwierciadła i jego rola w różnych dziedzinach kultury, Wydawnictwa artystyczne i filmowe, Warszawa 1973.
[2]L. Connealy, The Mad Hatter Syndrome: Mercury and the Biological Toxicity, www.naturalnews.com/016544.html z dnia 06.01.2006