[siteorigin_widget class=”SiteOrigin_Widget_Headline_Widget”][/siteorigin_widget]
[siteorigin_widget class=”SiteOrigin_Widget_Headline_Widget”][/siteorigin_widget]
[siteorigin_widget class=”dc_jqaccordion_widget”][/siteorigin_widget]

Godziny zwiedzania

Poniedziałek – piątek: 10:00 – 18:00

Galeria

Art Agenda Nova
ul. Batorego 2, Kraków

[smartslider3 slider=59]

Artysta

The Krasnals

O wystawie

‘Te wszystkie akcje LPR to przecież pełzająca cenzura! – – Coraz częściej właściciele galerii i kuratorzy biją się z myślami: wystawiać jakiegoś artystę czy nie…’
Łukasz Guzek

Uwaga!

Przed obejrzeniem tej wystawy przeczytaj uważnie ten tekst lub kup sobie banana.

Pięćdziesiąt serigrafii, sto pięćdziesiąt małp, jedna grupa, dziesiątki, setki, miliony, a może i miliardy członków. To musi być wystawa The Krasnals.
-Mamo, zobacz Sasnal przemalował obraz Whielkiego Krasnala!
-Nie kochanie to… Czekaj, już sama nie wiem kto był pierwszy Whielki Krasnal czy Sasnal?
To tylko hipotetyczna rozmowa, która może kiedyś nastąpić o ile Krasnale zostaną wpuszczone na tak zwane „salony”. Ale na pewno nie niemożliwa, gdyż ostatnio spotkałem się z pytaniem dziecka: Kto był pierwszy Sasnal czy Krasnal. Moja odpowiedź mnie zszokowała, od razu bez namysłu rzuciłem: Whielki Krasnal i kto?
Oczywiście pierwszy był Sasnal. To w końcu na jego pracach rozgłos zdobyły Krasnale. Pojawiły się w najlepszym momencie, kiedy to kuratorzy i krytycy stali się na tyle bezczelni by promować kogoś takiego jak Wilhelm Sasnal. Przeciwnicy The Krasnals zarzucają im, że podczepiają się pod znanych artystów i dzięki nim zdobywają rozgłos. Przypadkiem nie na tym aktualnie bazuje sztuka współczesna, by cały czas do kogoś nawiązywać? Sam Sasnal mówił, że nie potrafi stworzyć czegoś z wyobraźni, on tylko przemalowuje już wcześniej powstałe obrazy.
To samo czyni Whielki Krasnal. Bierze nie swój obraz i go przemalowuje. Do tego zawsze kończy się na tym, że jest on lepszy od oryginału. Tak samo jest z “Untitled (Małpy z białymi bananami)”. Obraz jest odpowiedzią na dzieło Sasnala „Małpy z białym marginesem”. Na dowcip, który przygotowały Krasnale nabrał się nawet dom aukcyjny Christie’s wyceniając obraz na siedemdziesiąt tysięcy funtów. Anulowali wycenę dopiero wtedy gdy zorientowali się, że Whielki Krasnal(bo taka sygnatura widniała na obrazie) to nie Wilhelm Sasnal. Czy Krasnale robią coś nowego? Nie. To czym się w gruncie rzeczy zajmują to trawestacja.
The Krasnals swoją działalnością próbują odkryć jak wygląda świat sztuki. Wyśmiewają tych wszystkich artystów, którzy oddają się w ręce kuratorów, głośno obwieszczając światu swoją niezależność. Tak jest dopóki nie wylądują na dywaniku u dyrektora i nie dostaną planu zajęć na najbliższe lata. Jak to wygląda można zobaczyć na obrazie Whielkiego Krasnal „Fabryka Marzeń”.
Na pytanie gdzie jest miejsce artysty w dzisiejszym świecie próbują odpowiedzieć właśnie Krasnale. Hierarchię w świecie sztuki najlepiej przedstawia piramida zwierząt. Na obrazie znajdują się trzy małpy. Na dole i największa prezentuje artystę, potem jest kurator już mniejszy, a na samym szczycie krytyk. Za tym największym i najsilniejszym zawsze musi stać ktoś mniejszy ale za to inteligentniejszy. Ten, który powie gdzie trzeba iść.
Główny i jedyny bohater tej wystawy czyli “Untitled (Małpy z białymi bananami)”. Też jest bardzo wymowny. Pokazuje jasno, że współczesny artysta, jest jak małpa. Będzie się darł w niebogłosy oznajmiając swoją wolność i wyższość ale koniec końców pójdzie i tak za tym który ma banany.

Marek Firek
„O pieniądzach w sztuce”

„niespecjalnie mnie to zajmuje…”
Wilhelm Sasnal

Tekst ten powstał, jako że właściciele Art Agenda Nova zwrócili się do mnie z prośbą, abym napisał coś o wystawie Grupy The Krasnals, która dziś (jest 01.25 godz.) ma zostać otwarta w tejże galerii. Z początku raczej nie widziałem siebie jako autora tego typu tekstu. Stwierdziłem, ze skoro kolega z Grupy Ładnie, Wili Sasnal nie płaci mi za promocje swojej osoby, nie mam obowiązku o tym pisać. Swoją drogą galernicy z Novej również nie zająknęli się o jakiejkolwiek gratyfikacji za tenże artykuł. Skoro jednak ten tekst ma ukazać się gdzieś w sieci postanowiłem napisać o swojej sztuce. Chcąc nie chcąc będzie też coś pewnie o Krasnalach, jako że znając siebie wiem, że pewnie rozwinę to jako temat poboczny.
Zamejlowałem jednak do Wilego z zapytaniem, czy mógłby mi coś powiedzieć na temat tej akcji promocyjnej jego sztuki. Powyższe motto to część odpowiedzi kolegi, po czym sprytnie przeszedł na tematy prywatne. Nie zamierzam zatem dłużej ciągnąć tego wątku, napisałem o tym tylko po to, aby nikt nie pomyślał, że ów cytat ma związek z tytułem artykułu. Gdyby bowiem tak było, wszyscy galernicy odsunęliby się od mojego kolegi, gdyż artysta, który nie chce sprzedawać swoich obrazów, i to dobrze, jest chyba chory lub nienormalny. Wyjątkiem może być ew. realizowanie takiej zajawki artystycznej, czego przykładem moja teoria o przeciętniactwie w sztuce. Wspomnę w tym momencie czasy, gdy zdawałem na akademie. Po egzaminie praktycznym był teoretyczny, a tam mogły paść różne pytania. Podobno też zdarzały się typu: po co chce pan studiować na akademii? Mniemam, że gdyby jakiś kandydat odpowiedział, że chce zarabiać na swoich obrazkach gruby hajs, z hukiem wyleciałby zatrzymując się po drugiej stronie ulicy, naprzeciw wejścia do aspu.
Myśli….
No tak, miało być o mojej sztuce. Ostatnio pokazywałem swoje obrazki na wystawie w Wiedniu, którą organizowała Galeria Ardizon. Napisała o tym Zuzanna Rokita w Exicie. Zgodnie ustaliliśmy z autorką tekstu i nie miałem nic przeciwko temu, by stwierdziła, że to co pokazuje to rozwiniecie idei ładnizmu. Ktoś może powiedzieć, że ta cała Grupa Ładnie ciągnie się za nami, jak jakiś przysłowiowy smród… Co więcej atakuje (w osobie Wilego) umysły chociażby takich Krasnali. Swojego czasu wypuszczałem kolegów z grupy i niekumatych dziennikarzo-krytyko-historyków sztuki stwierdzeniami, że Grupa Ładnie walczy, a wiec działa itp. Wywoływało to tasiemce odpowiedzi i inne obstrukcje, mające świadczyć, że ładnizm, to właściwie nic nadzwyczajnego, a osoba wypowiadająca się w ten sposób sama doszła do aktualnych, bardzo oryginalnych rozwiązań. Chętnie podchwytywali też to mało rozgarnięci dziennikarze, robiąc tylko oborę.
Osobiście bynajmniej nie zamierzam od niczego się odcinać. Wyobraźmy sobie sytuację, że ktoś pojechał na wakacje nad morze i tam nauczył się pływać na jakimś kursie. Wróciwszy do domu rozpowiada jednak, że jako osoba zdolna, pływać nauczył się sam. Mówi tak, bo chce załapać się na dobrze płatną posadę ratownika na miejscowym basenie. Fakt, że do wszystkiego doszedł sam ma zwiększyć jego szanse na zatrudnienie i dobrą pensję, gdyż może to wskazywać, że jest niezwykle utalentowany, jeśli chodzi o pływanie. Stwierdzam zatem, że byłem nad morzem i chlapałem się tam w wodzie. Chcąc utrzymać spójność wywodu, powinienem stwierdzić, że właśnie tam nauczyłem się pływać, choć prawda akurat jest taka, że już wcześniej posiadłem tą umiejętność.
Tia…
Dlaczego zatem Krasnalsi zainteresowali się ładnizmem? Nie wiem. Co do formy przypominają trochę takiego przereklamowanego angola, Banksego, czy jak mu tam. Obawiam się jednak, że to on rżnie od nich – w obecnych czasach istnieje taki obieg informacji, że żaden z artystów pracujących na zachodnich kresach Europy nie może powiedzieć, że nie wie co dzieje się np. w Polsce, czyli w sercu naszego kontynentu. Tenże pan B. przypomina też formą artystów polskiej szkoły plakatu sprzed kilkudziesięciu lat, szczególnie paru jej przedstawicieli z Poznania. Podobno na wystawie ma być 50 odbitek przedstawiających małpy – takie nawiązanie do pracy innego artysty. Jest to ciekawy pomysł w sztuce, meta-sztuka – sam robiłem to też. Skoro jednak sztuka o sztuce, to niestety nadal pozostajemy w zaklętym kręgu ładnizmu. Męczy on już nas solidnie.
Proponuje jednakże krytykom, aby ciągnęli nadal tą ładnistyczną gumę od majtek, jako promocje polskiej sztuki. Jest to właśnie nic innego, jak promocja (a więc pieniądze – coś mało o nich w tym artykule), czyli to co perfekcyjnie robili np. w XIX w Francuzi ze swoim impresjonizmem. Mimo iż był on prostym rozwinięciem rosyjskiej i polskiej szkoły malarstwa krajobrazu. Akurat mam w tym roku uczestniczyć w festiwalu artystycznym w Austrii promującym ciekawe, nowe idee w sztuce, związane z krajobrazem. Pewne symptomy mogą wskazywać , ze w tym kierunku (ale nie tak wprost) pójdzie sztuka. Choć zwykle idzie ona tam, gdzie nikt się nie spodziewa.
Jedną z wymyślonych przeze mnie na kanwie działalności Grupy Ładnie idei w sztuce była idea wynalazczości, czyli inwentyki. Chodzi o to, że zadaniem artysty jest wymyślanie nowych kierunków w sztuce. Ponadto występuje pewne pierwszeństwo idei w sztukach użytkowych w stosunku do sztuk czystych. A więc te ostatnie czerpią ze sztuk stosowanych. Co więcej, stosowane czerpią z architektury, a ta z kolei bazuje na wynalazkach inżynierskich. Pamiętam, jakie zdziwienie wzbudziła we mnie niegdyś fotografia nowoczesnej willi zaprojektowanej przez Corbusiera z samochodem na pierwszym planie. Co do tego samochodu to karoserie, bądź stajling robił mu twórca willi stojącej w tle. I ten samochód wydawał mi się w zetknięciu z nowoczesną architekturą tragicznie archaiczny.
Miałem telefon od jednej miłej krasnalicy (sądząc po głosie). Stwierdziła ona , ze znają oni moje teksty teoretyczne. Chciałbym zaproponować też im obmyślaną aktualnie przeze mnie para-filozoficzną teorię wyboru. Pokrótce chodzi o to, że każda teoria (w filozofii, ale też w sztuce i in.) jest słuszna i każdy może sobie wybrać taką jaka mu aktualnie odpowiada. Pewien malarz polski, Opałka, maluje na obrazach cyferki. Myślę, że byłby niezłym gościem, gdyby w którymś momencie powiedział, że ma to gdzieś i przerywa owe cyferkowanie. Sądzę, ze paru krytyków sztuki mogłoby wtedy popełnić samobójstwo (i dobrze). Takiego radykalnego odcięcia się (nie samobójstwa) życzę Krasnalom. Wystarczy, że my, członkowie Grupy Ładnie (Rafał Bujnowski, Marek Firek, czyli piszący te słowa, Marcin Maciejowski, Wilhelm Sasnal) gonimy za własnym ogonem. Tylko Józef Tomczyk-Kurosawa uniknął tego, jako że zmarł. Marzy mi się, aby np. na Biennale w Wenecji jakiś aktor wcielił się w jego postać, prezentując polską sztukę.
Co do pieniędzy w sztuce chciałem zauważyć, że obecnie w związku z trzęsieniem ziemi w Japonii nadarza się okazja, aby było ich nieco więcej na polskim rynku. Oficjalnie należy bowiem współczuć Japończykom, ale gospodarczo robić wszystko, aby uzależnić ich od siebie. Oni cały czas robili to z nami wykorzystując lepkie ręce polskich polityków. Należy wysyłać im w ramach pomocy polskie samochody (są tylko Tarpany i dostawcze, ale i to dobre), przejmować za grosze ich zakłady i transferować technologie do Polski. Jest to jedyna okazja, aby uratować chociażby FSO, wykupując i likwidując tamtejszych producentów. Kwestia produkowania samochodów w FSO związana jest ze wzornictwem, a więc ze sztuką. Może wtedy polscy tzw. na wyrost kapitaliści będą mieli jakiś sensowny kapitał i ich żony nie będą musiały tworzyć jakiś fundacji, czy galerii sztuki, aby prać brudne pieniądze męża. Będą siedziały w domu, malowały paznokcie i prały ew. ich brudne skarpety.
No i kończy się druga strona, a Marcin z Novej zażyczył sobie, żeby były tylko dwie.
Bleee…

Dziennik Polski, 21.03.2011

SZTUKA. Wystawa “150 małp” w krakowskiej galerii Nova (ul. Kochanowskiego 10) to żart. Ale jak to w kraju bez poczucia humoru, nie dla wszystkich śmieszny. Choć mnie akurat rozbawił.

Grupa The Krasnals to czołowi komedianci polskiej sztuki, koczujący poza głównym nurtem. I nic dziwnego, skoro dotykają tych najświętszych. Żartują choćby z Wilhelma Sasnala, najgłośniejszego dziś polskiego artysty. To on kiedyś wspomniał w jednym z wywiadów, że artysta jest tylko “mendą galeryjną”, więc oni stali się… “małpami galeryjnymi”. Na aukcjach sprzedawali obrazy sygnowane “Whielki Krasnal”, które – dodajmy – osiągały wysokie ceny. Krasnalsi uwielbiają przebijać ten napuszony balon lokalnego świata sztuki, którego ucieleśnieniem stał się właśnie Wilhelm Sasnal. Ale – wbrew pozorom – nie o niego najbardziej tu idzie.
Chodzi o podejście do sztuki i o zjawiska, które wokół niej narosły. Stąd żarty z lewicowego środowiska “Krytyki Politycznej”, które ich zdaniem stworzyło “politbiuro sztuki” i zawłaszczyło patent na to, co dobrze widziane. Momentami dowcipy przekraczają granice dobrego smaku, to prawda. Ale śmieszą, bo naigrywają się z napuszenia, wielkich słów i starych układów.
Wszystko, co o Krasnalsach wiem, to tylko plotki. Podobno jest ich kilku, podobno każdy odpowiada za zupełnie inną dziedzinę działalności. Jest specjalista od promocji i PR, człowiek od pisania tekstów, a także malarz, czyli – jak mówią The Krasnals – “małpa galeryjna”. I zabawne, że na krakowskiej wystawie znów powraca ten temat. 50 serigrafii, każda przedstawia trzy małpy. Są jeszcze banany. I pytanie, jak długo możemy dać robić z siebie małpy. Mnie to bawi, choć podejrzewam, że w środowisku jestem raczej w mniejszości. Bo przecież nie wypada…
(ŁUG)